Poniedzialek, rozpoczynam spotkaniem z karaluchami, ktore sspaceruja po patio o 6 rano. Nie moge spac wiec postanawiam nadrobic tekst do bloga. Niestety jakosc internetu nie pozwala mi publikowac zdjec.
Po sniadaniu i krotkim instruktarzu wsiadamy do canoa, lodzi z silnikiem motorowym i daszkiem chroniacym pasazerow przed sloncem.
ta iformacja jest pisana dzien pozniej, w drodze przez Pujo (co w jezyku keczua znaczy deszcz) na ulicach ludzie z parasolkami, ktore dzis nie chronia ich przed deszczem lecz przed sloncem.
Kiedy usiluje opisac poprzedni dzien i wracam do myslamiwyprawyi canoa, prowadzony prze Waltera samochod zatrzymuje policjant i kaze zmienic trase. Powodem zmiany trasy jest odbywajaca sie wlasnie w miescie parada z okazki swieta utworzenia Puyo. Na glownej ulicy miasta zebraly sie setki ludzi, cale rodziny sprzedawcy, waty, lodow orzechow balonow i nie wiadomo czego jeszcze, chodza wzdluz ulicy przeciskajac sie pomiedzy tlumem i policjantami. W oddali slychac bebny i liry. Niebawem z glebi ulicy wysowa sie czolo parady. Chlopcy i dziewczeta w strojach szkolnych stylizowanych na 18 wieczne mundury idacy rownym krokiem w rytmie marszowej muzyki. Festiwal barw, kolorow, twarzy rozpoczal sie przed nami niczym zamowiony pkt.programu. Indianie indianki, czarni, biali i kreole idacy za sztandarami swoich szkol. Rownie wspaniale prezentuja sie licznie skupieni mieszkancy.
Nasze pojawienie sie w tlumie i dzwieki migawki, powoduja ze mlodziez w uczestniczaca w paradzie, a szczegolnie dziewczeta zaczynaja pozowac do zdjec. Robimy wszystko by nie zmarnowac tej okazji.dzwieki muzyki sa przerywane hymnami szkol i okrzykami tj. Guayagil, Pujlio itd. Prezentujacymi nazwy poszczegolnych szkol. Niestety nasz plan dnia nie pozwala nam zostac na paradzie i swiecie Puljo. Jedziemy dalej wzdluz rzeki Pastasa.
Jescze na chwile wracamy do wczorajszefo canoa.
podroz z biegiem rzeki Nappo to dla nas nowe doswiadczenie, caly czas ogladamy bujna roslinnosc, ptaki i indian wyplukujacych zloto. Przy plukaniu zlota zbieraja sie cale rodziny, ale nie jest to ich stale zajecie. 1 g zlota kosztuje 28 usd indianie pracuja wiec tylko w tedy gdy potrzebuja piniedzy, a wiec nie codziennie. Czesc z nich plucze zloto recznie inni uzywaja prostch maszyn. Maszyny dla tego regionu sprowadzil polski geolog wlasciciel jednego z domow w Mischaulli.
na rzece widzimy duzy ruch canoa, czesc podrozujacy to turysci, ale przewazaja indianie. Rejon przy rzece jest moco zaludniony, tak jak rejony przy kazdej drodze. Mijamy Dom Szwajcara (eksluzywny hotel) zbudowany w indianskim stylu na skarpie tuz obok wioski indian. Pol godz pozniej skrecamy w prawo i plyniemy pod prad innej rzeki. Doplywamy do wyspy, wysiadamy i ogladamy mieszkajace na niej dzikie malpy. Malpy nie sa zadowolone z naszej wizyty prubuja nas obsikac i wystraszyc. Wsiadamy do canoa i plyniemy do wioski Auano zamieszkalej przez indian quipus. Ogladamy pokaz wytwarzania lokalnej glinianej ceramiki, kupujemy pamiatki. Znowu canoa rzeka tym razem pod prad i przystanek na obiad tuz za prowizoryczna przeprawa promowa ktora laczy obie strony rzeki i jednoczesnie konczy droge na prawym brzegu. Na obiad zjadamy kurczaka, ryz i warzywa smakuje wysmienicie. Pozniej odbywamy godzinny treking po dzungli. wilgoc, gorac i wszech obecna zielen, palmy, termity.
pozniej jedziemy do miejsca, gdzie indianie opiekuja sie zwierzetami odzyskanymi od przemytnikow. Witaja nas dwa wesole ostronosy, malpy, tukany, ktore spaceruja za nami niczym przewodnicy. Dalej ogladamy ocelota, zlowie, capibary i malego niesfornego warchlaczka pekari z chudymi patykowatymi nozkami, szczecina na gzrbiecie i noskiem' a la kontakt. Pekari smiesznie kwiczy i zachowuje sie zupelnie jak maly piesek.
Bananami karmimy malpy i ostronosy. Malpa wyrywa Darii banana i wchodzi jej na glowe, wszystkie zwierzaki sa przyjazne.
ogladamy jeszcze indianskie plapki na zwierzeta. Ich dzialanie prezentuje nam mala ubrana w slipki i stanik ze skorupek orzecha Schakira. Schakira przed spotkaniem z nami plywala w rzece, ma na sobie krople wody i piasek. Mala liczy sobie ze 6 lat, adoruje nas, tanczy spiewa, w ten sposob zarabia kilka dolarow, na pozegnanie otzrymujemy bransoletki z nasion, a mala pyta mie czy mam dziewczyne, po odpowiedzi ze Daria jest moja zona jest zawiedziona.
W programie na dzis zostaje nam tylko plukanie zlota faktycznie z wyplukiwanego na sicie piasku wylaniaja sie zlote drobinki. Gdybym mial wpasc w goraczke zlota, to na pewno zaczal bym od zakupu maszyny.
Dzien konczymy kolacja i spacerem po moscie.
Banos, u podnoza wulkanu Tumburala, ktory wybuchal regularnie do 1995 roku. ostatni wybuch zdemolowal cala okolice lacznie z droga do Riobamba w ktorej zamierzamy skonczyc dzisiejszy dzien. Jeszcze chwile jedziemy z Walterem, podziwiajac przepiekne gorskie panoramy. Wjezdzamy do Ambato, 4 go co do wielkosci miasta w Ekwadorze. 400 tys ludzi region przemyslowy i Andy. W expressowym tempie rozstajemy sie z Walterem i pakujemy sie do niemal pustego autobusu do Riobamba. Plecaki w luku bagazowym, a my w wygodnych fotelach. Autobus w miare jazdy zapelnia sie tubylcami. Co chwila pojawiaja sie jacys sprzedawcy, oferujac orzechy, plyty cd, i inne ,,niezbedne,, akcesoriia. Daria czyta rozmowki, ja pisze, a chlopaki dyskutujal. Chwile pozniej wpisujemy sie na liste pasarzrow i placimy za bilety 5 usd za 4 osoby.
przez okna obserwukemy spowite chmurami zielone szczyty Andow. Ekwador jest piekny.
W zwiazku z tym, ze mamy chwile czasu w autobusie wroce jeszcze do ciekawych informacji o ekwadorze.
jednym z jego dzisiejszych bogactw jest ropa naftowa. Prace nad jej wydobyciem rozpoczol koncern shel uzyskujac w 1946 roku bezplatna licencje na jej wydobycie. Samoloty junkers zrzucily niezbedny sprzet w dzungli. W zwiazku z zamiarem eksploatacji przyszlych zloz Shell zmuszony byl do wybudowania dorog. Ich mozolna i ciezka walka z dzungla przerywana napadami indian skonczyla sie obwieszczeniem, ze ekwador nie posiada zloz ropy. Shell ponosi sromotna porazke i w 1951 wycofuje sie z ekwadoru. W ekwadorze pojawiaja sie specjalisci z Texaco Oil, ktorzy po powtornej analizie wynikow Shella i doswiadczeniach z podobnego geologicznie rejonu w USA sa przekonani ze ekwador posiada bogate zloza ropy. To przekonanie sprawdza sie w latach 60. Texaco wygrywa przetarg i podpisuje umowe na 20 lat exploatacji zloz ropy. Pierwszy odwiert daje 2 tys. Barylek dziennie. Rzad buduje zbiorniki i rurociag, niestety Texaco eksploatuje tereny w sposob rabunkowy, doprowadzajac do zatrucia srodowiska i wody. Okoliczni indiianie wymieraja na skutek chorob nowotworowych. Dzisiaj tocza spor o odszkodowania z Texaco przed trybunalem miedzynarodowym.