Arequipa wita nas o 7.30 rano cieplym porankiem. Probujemy znalezc hotel, ale ostatecznie decydujemy sie na szybki tansfer do Chivay lokalnym mini busem.
Lokalne minibusy to bardzo sprawna i wygodna siec transportowa, z ktorej korzysta niewielu turystow. My juz od kilku tygodni wciskamy sie do busikow, raem z tubylcami.
Tym razem busik jest mocno zatloczony. Kierowca busa chyba mocno zainspirowany niedawnym rajdem Paryz - Dakar jedzie jak szalony. Obserwujac go ciesze sie ze nie dostrzega samolotow, bo pewnie tez by im nie odpuscil i chcialby wyporzedzac.
Jadac do Chivay ogladamy plejade krajobrazow. Widzimy, plaskowyz andyjski- pampe oraz zasniezone szzczty i skalne urwiska. Dodatkowa atrakcja podrozy sa nasi peruwianscy wspolpasazerowie. Starsza pani okutana w kilkanascie warst przepoconych ciuchow siedzaca kolo mnie zasypia na moim ramieniu nic nie roboiac sobie z prywatonosci…
Siedzaca kolo Dlugiego Pani z kolorowym tobolkiem na plecach wyciaga z niego kilkumiesieczne niemowle i karmi piersia, zeby nie plakalo na caly bus. Po czym chowa malenstwo z powrotem do tobolka.
Do Chivay docieramy okolo poludnia, logujemy sie w jednym hotelikow przy rynku. Od razu umawiamy sie z taksowkarzem na poranny kurs.
Po krotkim odpoczynku udajemy sie do Janqua miejscwosci oddalionej 6 km od Chivay zeby wykapac sie w lokalnych cieplych zrodlach. Kapiel w 36 st. Wodzie przywraca nas do zyciw i w pelni regeneruje nasze sily. Po godzinie wypoczeci ale lekko wyglodniali wracamy co Chivay-
Wieczorem odkrywamyb uroki lokalnego Mercada' ryneczku na ktroym mozna kupic owoce warzywa mieso i na miejscu zjesc lokalne specjaly przygotowywane przez Seniory i seniority na mobilnych straganach.
Po uwaznej obserwacji i ocenie, lokalnych prztysmakow oraz sposobow ich podawania wybieramy Pania przygotowujaca kurczaki, frytk etc.
Niwatpliwa atrakcja jest stoisko miesne, na ktorym mloda kobieta z zawiniatkiem na plecach ( z dzieckiem w srodku) kroi poltusze lamy na pile do miesa. Dookloa mnostwo kawalkow miesa, glowa lamy warzywa i inne lokalne specjaly.
Siadamy na waskiej laweczce przy jej mikro kuchni.
Zamawiamy i konsumujwemy na miejscu. Lokalni kucgarze i sprzedawcy sa szczerze zdziwieni, bo jestesmy tu jedynymi bialymi konsumujacymi wspolnie z mieszkancami. Nie jestesmy zdziwieni tym,ze jedzonko jest bardzo smaczne i tanie. Bierzemy dokladki, a pozniej przesiadamy sie do stoiska naprzeciwko na lokalna herbate z ziol, lisci. sokow i innych nieznznych nam specyfikow.Usmiechnieta starsza pani podala nam szklaneczki i do kazdej sprawnie wlewala po kilka kropel sokow. naparow. przypraw. po czym to wszystko zalewala gotujaca sie woda z wiaderka w ktorym znajdowal sie bukiet dziwnych ziol, trzciny cukrowej, rumianki kwiatow i niewiemy czego jeszcze. Smak herbatki przeszedl n asze najsmielsze oczekiwania. Oczywisie wypilismy po dwie duze kufle.
Z pèlnymi brzuchamni opici herbatka z zadowoleniem udalismy sie do hotelu.