NAstepny dzien w Cusco spedzamy na szwedaniu sie po miescie i zagladaniu w rozne zakamarki. Na kawe siadamy na galerii jednej z oddalonych od Plaza de Armas restauracyjek. Z balkonu obserwujemy codzienne zycie mieszkancow toczace sie leniwie pod nami. Nasza uwage przyciaga uliczna kuchnio-stolowka. W jednej z bram na chodniku pomiedzy straganem z awokado i pomaranczami, a wozkiem ze slodyczami na ziemi w towarzystwie trzech ogromnych nylonowych toreb i kilku plastykowych wiaderek siedzi mila, usmiechnieta pani, ktora co chwila wyciaga z toreb i wiaderek tajemnicze pojemniki z roznymi kolorami wieczek i przekazuje je zakutanym w kolorowe ludowe stroje starszym paniom. Czesc pojemnikow roznosi tez po okolicznych sklepach i straganach. W plastykowych zamknietych pojemnikach znajduja sie rozne dania, zupy, ziemniaki. W wiaderkach surowki i plastykowe woreczki z napojajmi. Prace ulicznej przenosnej stolowki obserwujemy przez 2 godziny. Co chwile zmieniaja sie klientki, podchoda, zrzucaja ciezkie kolorowe worki z plecow na ziemi, po czym sprawnie na nich siadaja i przebieraja w pojemnikach z jedzeniem. Ju teraz wiemy, jak w Cusco znalezc tanie i dobre jedzenie.
Wieczorem wsiadamy w autobus lini Cruz del Sur do Arequipy.