Geoblog.pl    yanosik    Podróże    Starożytni kosmici Chile, Boliwia, Peru    Salar de Uyuni najwieksze solnisko swiata, urodziny Gregora i horror w Oruro
Zwiń mapę
2014
02
lis

Salar de Uyuni najwieksze solnisko swiata, urodziny Gregora i horror w Oruro

 
Boliwia
Boliwia, Uyuni
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 14901 km
 
Salar de Uyuni najwiekse solnisko swiata.

 

Pobudka o 4 rano nie sprawila nam wiekszego problemu,nie liczylismy na ciepla wode wiec nasze czynnosci ograniczyly sie do zaladowania plecakow na samochod.

Po kilku godzinach wjedzamy na solnisko- bezkresna solna pustynie o powierzchni 10 tys. Km kwadratowych. O tym ze jestesmy na solnisku dowiadujemy sie od kierowcyh, bo dookola jest jeszcze ciemno, ustaja wibracje w samochodzie wywolywane przez bezdroza i wertepy. Samochod jedzie rowno jak po stole.  Nasz pierwszy przytstanek to Inca Huasi- zielona skalista wyspa porosnieta bardzo starymi kaktusami. NA wyspie podobno znajduja sie slady 12 cywilizacji, jak dobrze pojdzie my pozostawimy slady 13 cywilizacji. Wyspa otoczona  jest bezkresna masa soli, ogrniczona na horyzoncie Andyjskimi pasmami. Grubosc warstwy soli na solnisku waha sie od 3 do 7 metrow. Salar de Uyuni zwany tez najwiekszym lustrem swiata w okresie od stycznia do marca, kiedy padaja tu descze i snieg faktycznie tworzy gigantyczne lustro o pow. 10 tys. Km kwadratowych niestety nie jest nam dane tego zobaczyc, bo aktualnie mamy poczatek lata czyli pore sucha.

My pwrspektywe Salar-a podziwiamy z wyspy. Na wyspie kwitnie zycie, spiewaja ptaki, rosna ogromne chyba kilkuset letnie kaktusy. Tanczymy  aparatami, ale jak zwykle na tak malych przestrzeniach przesladuja nas bohaterowie drugiego planu. Chilijczycy podobnie jak nasz towarzysz Eduardo maja swira na punkcie zdjec ze soba w roli glownej. Wlaza calymi chmarami w niedostepne, urocze i ciekawe dla nas kadry i fotografuja sie prezentujaz z gory ustalony zestaw min i gestow. Uciekamy przed nimi,  robimy zdjecia i wracamy do interesujacych nas plenerow chwile po tym jak Chile i spolka niczym szarancza biegnie w gore wyspy rytualnie powtarzajac miny i pozy. Towarzyszaca nam Maria Paz razem z nami drwi ze swoich rodakow przyznajac nam racje w kwestii ich zauroczenia soba - Chilijczycy to egocentrycy.

Podczas sniadania przygotowanego przez Mauricia robimy fotki  nasza polska flaga i w trzech jezykach spiewamy Gregorowi 100 lat- Grzes swoje 42 urodziny obchodzi na Salar de Uyuni- duzej bialej sali bez krzesel.

W znakomitych nastrojach wsiadamy do jeppa dalej spiewamy, z glosnikow sasmochodowego radia plyna akordeonowe melodie z pendraiwa Marii Paz. Nasz poczciwy mauricio zatrzymuje sqamochod i rozpoczynany prawdziwa urodzinowa fieste, bez alkoholu, bez torta- substututem obojga jest silnie rorzedzone powietrze  i plynaca z glosnikow muzyka. Kiedy na solnej pustyni z glosnikow wydobywa sie Dla Amelii wszyscy razem zaczynaja tanczyc, radosnie plasac. Dlugi tanczy z aparatem, ja z Gregorem, pozniej razem z Angee i Maria. Smiejemy sie wirujemy wyglupiamy, skaczemy biegamy, tarzamy w soli. Jezeli kiedys bede ogladal filmy i zdjecia z tej solnej imprezy to trudno mi bedzie uwierzyc, ze bez alkoholu i suto zastawionego stolu mozna tak szalec. Nasz kierowca placze ze smiechu, nam tez leca lezki, ale nie wiadomo od czego, po prostu jestesmy tylko my i solnisko i w tym momencie nie ma na swiecie niczego innego. W naszej szalonej solnej zabawie nie bierze udzialu Eduardo, bo jak kazdy Chilijczyk jest zajety odgerywaniem wsystkiuch wyuczonych gestow i pozycji przed kamera Go -Pro umieszona na patyku.  Juz dzisiaj przstalo nas to wkurzac i do rozpuku sie z niego smiejemy, robimy zaklady jakie nastepne miny i pozycje bedzie fotofgrafowal. Trzeba przyznac, ze Gregor wynajal niezla sale na swoje urodziny.

Po kilkugodzinnej podrozy opusczamy solnisko, jemy wspolny lunch, robimy drobne zakupy i udajemy sie na cmentarzysko pociagow, ktore jest ostatnim punktem naszej 3 dniowej podrozy do Uyuni.

Cementario el trein - to niesamowite miejsce w Uyuni. Od 80 lat gromadone sa tu parowozy, ktore wyszly z eksploatacji.,Czesc z nich jest zdewastowana, czesc rozmontowana. NIestety niemal wszystkie pokrywa lokalne grafiti. Widok ogromnych wykonanych  grubej stali pieczolowicie laczonej nitami parowozow na tle poszarpanych oblokow, solniska i majaczacych sie w oddali gor wprowadza faktycznie nabozna, cmentarna atmosfere. Klimat zaklucaja tylko  niesforni  egocventrycy wykonyjacy swoje wlasne zdjecia na kominach, szynach i wnetrznosciach spiacych snem sprawiedliwych lokomotyw.

Dlugi nie moze powstrymac emocji. Wyzywa od grubych p...d wszystkie skupione na sobie panie wchodzace mu w kadr i glosno artykuluje tortury, ktore zadawalby tym, ktorzy beszczescili kolejowy cmantarz sprayami.  Jego grozby i epitety skutecznie powstrzymuja grupke naszych rodakow przed lazeniem po spiacych lokomotywach.

Gdyby takie cmentarzysko zlokalizowane bylo w Kolobrzegu, to nasi zlomiarze przeniesli by lokomotywy do kolejowego nieba sybciej niz powstalo by na nich grafiti.

 

Nasza podroz koczymy w biurze operatora w Uyuni. Dzieki uprzejmosci pracownicy  biura zostawiamy w nim bagaze, korzystamy z internetu, a mila pani rezerwuje nam jeszcze autobus do  La Paz.  Zegnamy nasych wspol towarzyszy podrozy, Marie, Eduarda  i Angee. Wymieniamy adresy telefony, maile. Naszej trojce szczegolnie do gustu przypadla Maria, bo wesola, usmiechnieta i radosna, optwarta na ludzi. Zapraszamy ja do Polski i czule zegnamy. Eduardo jedzie dalej do Patagoni przez Argentyne, a Angee do La Paz i Nikaragui na kurs hiszpanskiego.

Po 2 glownych ulicach Uyuni kreci sie mnostwo turystow, oblegaja bary i restauracje.

Nasza trojka zasiada w barze napiwo i posilek, pozniej udajemy sie na przystanekj autobusowy. Przed nocna jazda prubujemy skorzystac z banios publikos, ale chlopcy wracaja przerazeni, bo  zalanym moczem weychodku za ktory placi sie 1 peso boliwiano nie ma biezacej wody i lokalsi myja rece we spolnej b eczce.  Ta beczka to pewnie towar ekspoirtowy po kilku dniach uzywania mozna by ja sprzedac do kazdego laboratorium swiata, albo np. Dla Alkaidy. Obecnosc beczki sprawdzilem osobiscie, ale mimo wszystko toaleta mnie nie przerazila, widzialem gorsze np., w Indiach i w skali 1-10 przynalem jej 8 pkt. - to chyba blad. Wiozacy nas do La Paz autobus prezentowal sie bardzo okazale- niestety dopoki nie ruszyl., Pol starcie okazalo sie ze na -pokladzie nie ma toalety, a wszystkie czesci lacznie z szybami i fotelami tak telpaly, ze czulismy sie na naszym dolnym ..luksusowm'' pokladzie jak w ogromnej kuzni, gdzie co chwila ktos napier....la mlotami o roznej wadze. Pierwsze 300 km  liczacej 750 km trasy autobus jechal po totalnych bezdrozach przekraczajac w miedzyczasie kilka gorskich  rzech w brod. Halas i drgania we wnatrz byly nie do niesienia. Okolo 1 w nocy nas kosmicny pojazd zatrzyml sie na postoj w miejscowosci Oruro. Zmecenie drganiami i halasem, ale przede wszystkiem nekani fizjologicznymi potrzebami wybieglismy s autobusu w kierunku jednego z barow w napisem Banios Publikos. Tu przezylismy szok. Toaleta polozona na zapleczu funkcjonujacej pelna para kuchni skaldala sie z kilku boksow o szerokosci 50 cm zamykanych azurowymi drzwiczkami z powylamywanymi zaluzjami. Wewnatrz ozdobiomne do wysokosci 1 m ludzkim kalem sciany, gorujace nad mikro kibelkami. Wsystkiego dopelnial plynacy -po podlodze mocz. Coz jednak dupa nie wybiera. Mentalnie zaakceptolwalem otoczenie, ale nie przewidzialem jednego- kabiny byly tak waskie ze zaklinowalem sie barkami. Dzieki Bogu powyzej linii gowna. Wyszedlem dzieki pomocy Dlugiego, ktory nie popelonil mojego bledu i zawisl nad kibelkim lekko bokiem. W skali pkt. Toalet porzyznaje 2 pkt.
autobus ruszyl dalej do La Paz zostalo tyko 450 km,

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (6)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
yanosik
Tomasz Stepień
zwiedził 4.5% świata (9 państw)
Zasoby: 58 wpisów58 56 komentarzy56 197 zdjęć197 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
20.01.2013 - 31.01.2013
 
 
15.06.2010 - 15.06.2010