Gejzery El Tatio.
Pobudka o 5 rano nikogo nie zakosczylka, bo dzien wczesniej poznym wieczorem uzgodnilismy z
Natalia - wspol wlascicielka hostelu wyjazd na wycieczke na gejzery El Tatio polozone na 4200 m.
Poranek jeszcze w San Pedro byl bardzo rzeski. Jednak w miare jazdy w gore i odleglosci
temperatura spadala. Koniec koncow na El Tatio bylo -8 st. Nasi towarzysze podrozy ze zdumieniem
patrzyli na krotkie spodenki Dlugiego, ktory swoimi golymi lydkami oraz oswiadczeniem : ,,Ja
rodzilsa w Krasnojarskie'' absolutnie nie pasowal do opatulonych salami i wbitych w czapki i
rekawiczki turystow. Pole gejzerow polozone na wyskosci 4200 metrow pracowalo jak mala fabryka.
Z kilkudziesieciu niepozornych otworow w ziemi tryskala goraca woda i wydobywaly sie kleby
pary,syczaly, szumialy i ciezko oddychaly.regularnie wypuszczaly slupy goracej wody i pary. Przy
gejzerach oprocz blota wody i siarki powstawaly roznokolorowe gotujace sie kaluze.
Za gor zaczelo niesmialo przedzierac sie slonce, a z jego pierwszymi promieniami dolina gejzerow
wypelnila sie zyciem. Wschodzace slonce natychmiast podnioslo temperature, a my po zrobiemu
zdjec zjedlismy snidanie i udalismy sie na basen zasilany cieplymi zrodlami.
W drodze powrotnej do San Pedro zatrzymujemy sie w wiosce, podziwiamy otaczajace nas gory
i wracamy do hostelu. Niestey nie wrocily z nami majtki Gregora i moj recznik prawdopodobnie
zlosliwie porwane przez kosmitow. Oni bez watpienia wiedza ze ich szukamy i im jestesmy na ich
tropie. Ale dlaczego porwali majtki i recznik, czyzby liczyli na to, ze z gola pupa i mokra glowa ich nie
znajdziemy?
Po powrocie do hotelu w dwojke z Doctorem udajemy sie do miasta wykupic wycieczke do Boliwi.
Obeszlismy wszystkie biura podrozy i niestety, chyba z inicjatywy przebieglych i podstepnych
kosmitow zadne z biur nie mialo wolnych miejsc na nastepny dzien.
Decydujemy sie zostac jeden dzien dluzej w San Pedro, a wlasciwie to zycie podejmuje za nas ta
decyzje. W nocy Doctor zaatakowany przez kosmitow budzi nas o 2. Ma goraczke, dusznosci i bole w
klatce piersiowej. To klasyczne objawy choroby wysokogorskiej.
Juz wiemy, ze przelozenie wyjazdu do Boliwi bylo zbawienne dla zdrowia naszego kolegi, ktory bez
pomocy lekarza moglby w Boliwi pozostac na zawsze.
Caly nasteopny dzien spedzam z Doctorem w Szpitalu, wsrod walajacych sie butli z tlenem,
walesajacych sie psow oraz niemrawego personelu medycznego mowiacego tylko po hiszpansku. Do
opisania objawow choroby jeszcze w hostelu uzywam transolatora. Translator to super wynalazek
niestety nie znany chilijskiej sluzbie zdrowia.
Po badaniach diagnoza jest jednoznaczna- pozostanie na tej wysokosci zagraza zdrowiu i zyciu
Doctora. Patrzac na trase naszej podrozy przez Boliwie srednia wysokosc 4500 m npm, a dalej treking
Doctor podejmuje decyzje o przerwaniu podrozy i powrocie do kraju. Kosmici wyeliminowali
jednego z nas....
Caly wieczor poswiecamy na bukowanie i koordynacje lotow powrotnych dla kolegi. Nastepnego dnia
o 5 rano Doctor wsiada do busa na lotnisko i wraca.
Ja w miedzy czasie przebukowalem termin Boliwi o jedem dzien ktory spedzamy na drobnych zakupach-
Wszystkim nam siedzi w glowie nasz kolega, ktory juz bez nas samornie wraca do kraju.