Z Santiago do Calamy dotarlismy sprawnie tonac nieznacznie w oparach wypitego dzien wczesniej rumu, ktory jednak nie przeszkodzil podrozy. Lotnisko i fru do gory, a dwie godziny pozniej twarde ladowanie na malym lotnisku. Calama jest polozona na wysokosci 2200m. Maly terminal, duzy parking i szybki transfer do San Pedro de Atacama. Po drodze niesamowite widoki i wysokosci momentami przekraczajace 3200 m.
Bus podwozi nas pod Hostal Iquisa- maly czysty z mikropokoikami i super rodzinna obsluga. Rozpakowujemy sie i ruszamy do miasta.
Miasteczko jest zakurzone, zaniedbane i drogie. Wlasciwie nie ma w nim nic ciekawego. Muzeum meteorytow, mineralow maly ryneczek z kosciolem. wszystko to przeplecione ogromna iloscia agencji turystycznych, kantorow, sklepikow spozywczych. Opasane potokiem turystow przetykanych dziesiatkami walesajacych sie psow.
NIestety ze wzgledu na swoj charakter San Pêdro jest cholernie drogie - piwo w knajpce 8 USD znacznie przekracza granice rozsadku.
Te turystyczne mankamenty skutecznie niweluje niesamowite polozenie tego 4 tysiecznego miasteczka.San Pedro to serce najwyzej polozonej pustyni swiata bijace rytmem otaczajacych je wulkanow z krolem Volcán Licancabur ( 5920 m npm.), ktory wytniosle dominuje i panuje nad okolica. Dookola Salary, Wawozy, jeziora , kaniony i gory, gory, gory i jeszcze raz wulkany. W dzien wszystko spalone sloncem ( 35- 45 st) w nocy owiane pustynnym i zimnym wiatrem ( 3-5 st.), pokryte pylem i kurzem. W ciagu dnia swiatlo ze wzgledu na promienie UV jest nie do zniesienia, a w nocy gwiazdy jakich nie widzialem nigdy wczesniej.
Penetrujac uliczki San Pedro w kilku miejscach natrafiamy na slady starozytnych kosmitow. W pracowniach artystyczmych i sklepikach z rzemioslem znajdujemy rysunki ludzikow, ognistych ptakow. Oni gdzies tu sa.