Geoblog.pl    yanosik    Podróże    Starożytni kosmici Chile, Boliwia, Peru    Santiago de Chile- duma i klejnot Chile.
Zwiń mapę
2014
23
paź

Santiago de Chile- duma i klejnot Chile.

 
Chile
Chile, Santiago
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 12942 km
 
Distansia a destinacio 10 219 km MAD do SCL, na ekranie zawieszonym w 1/3 przedziau samolotu wyswietlaja sie nazwy miast Lisboa, Rabat, Casablanca, Gibraltar. Żegnamy Europę i wolno zanurzamy się w bezmiar Atlantyckich przestworzy. Wedlug informacji wyswietlanej na monitorach w Santiago de Chile wyladujemy za 12 godzin i 24 minuty.
Ekipa w osobach Dlugi, Gregor, Doctor i ja wlasciwie bez wiekszych problemow znalazla sie w samolocie i rusza w poszukiwaniu przygod, krajobrazow i przede wszystkim kosmitów. Moze tam gdzie bedziemy uda nam sie się znaleźć spokoj i harmonie, moze siebie.
Z dystansu inaczej widzi sie rodzine i prace. To wszystko co wczoraj nie dawalo Ci spac, dzis w miare odleglosci od domu staje sie dalekie i male. Jedynie rodzina, ktora zaostala tam daleko nie traci na swojej randze nawet w samolocie nad Atlantykiem.
Pomysl na wyprawe urodzil sie trzy lata temu. Rumiencow i tempa nabral w zeszlym roku, kiedy po kilku odcinakach Starozytnych Kosmitow publikowanych w TV zapragnalem wrocic w Andy zeby zobaczyć Pima Punku i jezioro Tiki Taca. W czasie tych trzech lat kilka razy zmieniał się skład ekipy. Ta zmiana składu ostatecznie zmieniła plan podróży, bo zamiast w Patagoni na południu Chile zakończymy podróż w Limie.
Nasza trasa zaczyna sie w Santiago de Chile, dalej Calama i San Pedro de Atacama. Pozniej jeszcze Boliwie i Salar de Uyuni, La Paz, Tiwanku, Puno. Ze wzgledu na niemal calkowicie nowy i premierowy sklad grupy do naszej trasy wpisano Swieta Doline Inkow, Kanion Colca i Linie Nazca.
Powrot w Miejsca gdzie juz kiedys bylem cieszy bo licze na to ze pozwoli mi wiecej zrozumiec i inaczej spojrzec na Machu Picchu, Cusco. Znowu wrócą wspomnienia, smaki, muzyka.
w naszej podrozy jak zawsze ogromna role oodegral moj Tatus Waclaw. Tato sprawnie dowiozl nas do Berlina. Co prawda wskazania GPS -u, i komendy dowodcy pojazdu wprowadzily male zamieszanie, ale efekt koncowy w postraci komendy '' Zu spaet'' mocno ochlodzil nasz entuzjazm. Hiszpan pracujacy na terminalu lotniska Tegel. Leniwy i zaspany Sancho Pansa chcial zakonczyc prace o 7 min wczesniej i niechcial nos odprawic. Te 7 minut moglo zostawic nas Berlinie i na dlugo wybic z glowy podróże. dzieki Bogu wszytstko dobrze sie skonczylo.
Santiago przywitalo nas cieplym wieczornym powietrzem. Odprawa i podroz do hostelu przebiegly sprawnie. Przy odprawie spotkalismy mila i usmiechnieta Asie z Pily, ktora pracuje na uniwersytecie w Santuiago. Asia jest zakochana w Santiuago, co trudno bylo nam zrozimiec na tym etapie podrozy.
Santiago de Chile- duma i klejnot Chile.
Santiago zaskakuje estetyka, porzadkiem, architektura. W 35 stopniowym upale od rana spacerujemy po miescie. Nasz hostel jest polozony w dzielnicy Bellavista- w sasiedztwie SETEK pabow restauracji piwiarni, ktore koncza swoj glosny i wesoly zywot po 5 rano. Uliczne knajpki wypelnione studentami i mlodzieza nie tyle tetnia, co ekspoloduja zyciem. Ta eksplozja najpierw nie pozwolila nam spac, pozniej ku nszemu porannemu zdziwieniu zostawia puste i o dziwo czyste ulice. Piszac to juz wiem, ze ich zycie zacznie sie rozpedzac wieczorem i nie pozwoli nam zasnac do nastepnego poranka.

Santiago jest czyste, schludne i doskonale zorganizowane. Jestem zaskoczony iloscia skwerow, parkow i pomnikow. Chilijczycy mili i usmiechnieci delkatnie,niezbyt nachalnie zapraszaja nas do kawiarni i sklepow.
Poranek to czas studentow i urzednikow, ktrorzy szerokimi strugami wylewja sie z metra i nikna w swoich biurach i uniwersyteteach. Ilosc uczelni w Santiago powala na kolana.
Spacerujemy po centrum, ale upal, a wlasciwie rozsadek kaze nam sie chowac. Nasze kryjowki, to mala kafejka, muzeum, targ z rekodzielem, a w koncu restauracja. Na targu spotykamy rodaka. To trener naszej polskiej reprezentacji na mistrzostwach swiata bezdomnych, ktora za 2 godziny ma rezegrac mecz z Rumunia o wejscie do finalu mistzostw. Z wielka przyjemnoscia zasiadamy na honorowej trybunie i kibicujemy chlopakom. Mecze odbywaja sie na boisku przed Palacem prezydenckim w cieniu ogromnej chilijskiej bandery.
Kibicujemy uczciwie, tak po polsku i nasi chlopcy wygrywaja. Huraaa!!!! jeszcze pamiatkowe fotki i mocne meskie usciski.
Mamy czas, nie spieszmy sie wiec ogladamy nastepny mecz. Tym razem gra Meksyk z Portugalia. Mecz konczy sie wygrana Meksyku, ktora uderzeniem z glowki w nos przypieczetowal portugalczyk. Uderzony zawodnik padl, a na boisku w iscie hokejowym stylu rozpoczel sie totalna zadyma. Nie wlaczamysie, bo naszych nie bija. Spokojnie robimy fotki i po angielsku wychodzimy.
Wracamy do hostelu, bo 14 godzin lotu dzien wczesniej wlasnie wszystkim dalo znac ze czas odpoczac.
W hostelu warunki przyzwoite, czysto, schludnie. Jedyny mankament, a moze atrakcja to wspolne malzenskie loze, ktore dziele z Dlugim ku uciesze Gregora i Doctora. Chlopcy spogladaja nas niczy zazdrosni straznicy moralnosci, bo spia osobno ale za to jeden pod drugim. Gregor niczm majtek na chiljskiej korwecie zarzadza pokojem z gory.
Nasilajace sie za oknem odglosy dizelnicy nie pozwalaja nam dlugo odpoczywac. To Santiago nas krzyczy i wola nas, chyba
nawet po imieniu.

Kolacyjka ze steakiem T-bone w roli glownejwzmocnila nas na tyle, ze wracajac do domu odwiedzilismy jeszcze kilka pubow.
Pierwszy raz w zyciu widze tyle knajpoek i restauracji tak wypelnionych. W ulicznych knajpkach niema wolnych miejsc. Atmosfera goraca na wszechobecne piwo zaciagniete siwym papierosowym dymem z kazdego zakatka wylewa sie muzyka. Wtapiamy sie w atmosfere stajemy sie czescia Santiago. Tak wtopieni zaczynamy widziec wiecej. Dostrzegam, ze ludzie dookola,to nie tylko mlodziez, jest duzo wytwornych par, starsi ludzie - mocno po 60 -ce, mlode rozszczebiotane chilijki. Na to wszytstko muzyka z gitary w wykonaniu starszego dystyngowanego pana i litrowe piwo - ot taka bajka dla kazdego Polaka. Podoba mi sie, chce tu wrocic i cieszyc sie pulsem tej 6 milionowej metropolii, ktory na Buenavista bije chyba najmocniej w miescie.
Ten puls w rytmie gitary przerywa nagle dzwiek bebna i trabki. Nie wiadomo skad na ulicy pojawia sie kilkudziesiecio osobowa grupa mlodziezy. Karnawalowe stroje, kilka trabek, bebny werble i super mocne nie pozwalajace stac w miejscu rytmy latino. Mlodzi chlopcy i dziewczeta tancza cos miedzy break dance, a capoeira. Idac ulica pomiedzy samochodami zatrzymuja sie przed lokalami i tancza, graja, pozniej ekspresyjnie zbieraja kase i w rytmie bebna i trabki ida dalej. Ten klimat nas zachwyca i wciaga.

W ciagu dnia zdazylismy za ,,jedyne'' 50 usd zwiedzic winnice Casilliero el Diablo. Jadac do winnicy przez cale miasto nie moglem wyjsc z podziwu dla architektonicznego porzadku, zadbane skwery zielen, pomniki. Podobny nieskazitelny lad panowal tez w samej winnicy - Piwniczce Diabla.
Konczac tur z winem i Diablem stwierdzamy jednomyslnie do Diabla z winem. My Polacy wolimy sprawdzac czy naszemu ptaszkowi z butelki whiski Famos Grouse aby nóźki nie wyschly. Lunch dla odmiany postanawiamy zjesc na targu rybnym.
Ilosc sprzedawanych tu gatunkow ryb i owocow morza nawet najwiekszych koneserow przyprawia o zawrot glowy. Obchodzimy targ i wciskamy sie do malenkiej rybnej restauracyjki w ktorej rozszczebiotana Henrica nie znajaca nawet slowa po angielsku prezentuje i zachwala rybne specjaly. Obiad jest fantastyczny zupa z malz i ryb oraz malze, krewetki homary kraby kalmary i ryby zapiekane w parmezanie i warzywach cos wspanialego. Do tego pisco i piwo i ceviche.

Piszac o Santiago nie moge zapomniec o Saint Cristobal - wzgorzu zwienczonym pomnikiem Maryii ktora ze swoimi rozlozonymi rekoma czuwa nad miastem. Ze wzgorza jak na dloni widac szczyty Andow i cala doline wypelniona miastem. Widok jest fantastyczny szczegolnie wieczorem kiedy swiatla miasta pozwalaja dostrzec jak potezne i nowoczesne jest Santiago. Na wzgorze wjechalismy kolejka ale wielu mieszkancow w tym cyklisci i biegacze codziennie wbiegaja 6 km pod gorke.
Zegnamy Santiago z mocnym postanowieniem powrotu.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (11)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
yanosik
Tomasz Stepień
zwiedził 4.5% świata (9 państw)
Zasoby: 58 wpisów58 56 komentarzy56 197 zdjęć197 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
20.01.2013 - 31.01.2013
 
 
15.06.2010 - 15.06.2010