w naszej podrozy jak zawsze ogromna role oodegral moj Tatus Waclaw. Tato sprawnie dowiozl nas do Berlina. Co prawda wskazania GPS -u, i komendy dowodcy pojazdu wprowadzily male zamieszanie, ale efekt koncowy w postraci komendy '' Zu spaet'' mocno ochlodzil nasz entuzjazm. Hiszpan pracujacy na terminalu lotniska Tegel. Leniwy i zaspany Sancho Pansa chcial zakonczyc prace o 7 min wczesniej i niechcial nos odprawic. Te 7 minut moglo zostawic nas Berlinie i na dlugo wybic z glowy podróże. dzieki Bogu wszytstko dobrze sie skonczylo.